Mieszkał sobie w wiosce jeden rybak. I pojechał na połów ryb, założył sieci i złapał jedną rybkę, założył drugi raz i złapał drugą rybkę, założył trzeci raz i złapał trzecią rybkę. Tak złapał do trzech razy. I kiedy chciał puścić trzecią rybkę w wodę, rybka mówi do niego: - A weź mnie, weź mnie, na trzy części rozetnij i daj pierwsze dzwonko żonie, a drugie szkapie, a trzecie suce, a ze mnie kości wszystkie weź i schowaj w ziemi. Wtem kobieta jego została brzemienna, tak samo kobyła, tak samo i suka. Kobieta urodziła dwóch synów, bliźnięta, i tak samo kobyła oźrebiła się, i miała dwa źrebaki; oszczeniła się i suka, i miała dwa pieski - wszystko po parze. I tak rośli wszyscy razem aż do tych lat, w których czas im było wyjeżdżać na wojnę. Dopiero ojciec z matką rozpaczali! Ale oni rodziców nie słuchali i uzbroili się w broń, która im wyrosła z tych kości, co je ojciec pochował pod ścianą, i ruszyli w drogę. Matka im tylko to jeszcze powiedziała: - Macie butelkę wody i gdzie się będziecie rozjeżdżać, tę wodę pod jakie drzewo schowajcie na rozstajnych drogach, a gdy który wróci do wody, a zastanie krew, to już drugi zginął. I tak się rozjechali. Jeden udał się w lewo, drugi w prawo. Ten, co się udał w prawo, przyjechał do pałacu, co w nim smok przeszkadzał. Królewna jedynaczka miała iść temu smokowi na pożarcie. - Ja pójdę na miejsce królewny i smoka zwojuję - mówi. Stanął przy norze, skąd smok siedem łbów mający, wychodził i wszystkie siedem pościnał. Król mówi mu: - Ode mnie już nie odjedziesz, tylko córkę moją weźmiesz za żonę. I tak się ożenił. Razu pewnego, w nocy, zaczęło się okropnie błyskać nad morzem czerwonym. - Co tam takiego, co tak błyszczy - pyta, a żona mówi: - Chcesz tam jechać? Jeślibyś pojechał, to już byś nie powrócił. On wstał rano, nie słuchał żony i wsiadł na konia, wziął to uzbrojenie, w które był przystrojony, wziął konika i pieska ze sobą, i udał się w tamte strony. Przyjechał do morza, gdzie leżały dwie szczapy drew. Zdjął z siebie pasek, te dwie szczapy związał, wprowadził konika i pieska, i tak się przewiózł za morze. I przybył do zamku zaklętego i wszedł, a nie widział żadnego człeka, tylko kamienie. Wychodzi do niego baba. Piesek skacze na nią, a ona mówi: - Paniczu, weź różdżkę ode mnie, a uderz tego pieska, bo mnie skaleczy Skoro wziął tę różdżkę i uderzył pieska, ten stał się kamieniem i koń kamieniem, i on sam kamieniem. Żona jego kazała swój zamek ciężką żałobą okryć, bo straciła męża. Przyjeżdża brat jego do wody, którą schowali, i ogląda. Zobaczył krew i udał się w tę stronę, gdzie brat jego pojechał. I przyjeżdża do tego zamku, gdzie brat jego wprzódy przyjechał, i widzi żałobę. - Dlaczego ten zamek tak przykryty? - pyta. A królewna powiada: - Ja myślałam, żeś zginął! I szybko kazała to obedrzeć. Cieszyła się, że mąż powrócił, a on to wszystko udawał, bo chciał się dowiedzieć, jak brat jego tu zginął. Tak samo położył się z nią spać, lecz wyjął miecz z pochwy i położył w środek pomiędzy nich, bo wiedział dobrze, że to nie jego żona. Wtem, ujrzał błyskanie za morzem czerwonym. - A co tam takiego tak błyszczy? - pyta ją. - A, toś ty tam nie był? To ty nie wiesz? - odpowiedziała. I tak się dowiedział, że brat jego tutaj nie zginął. Rano, skoro tylko wstał, udał się tak samo w podróż, wziąwszy z sobą konika i pieska, i to samo uzbrojenie, w które był przystrojony. I przybył tak samo do morza, gdzie były dwie szczapy drew. Zdjął z siebie pasek, te dwie szczapy związał, wprowadził konika i pieska, i tak się przewiózł za morze. I przybył do zamku zaklętego, i wszedł, a nie widział żadnego człeka, tylko kamienie. "Zapewne tu mój brat zginął, bo jest koń i pies tak jakby ten sam", myślał sobie. Wtem go złość tęga opanowała, wyrwał miecz z pochwy i powiedział: - Muszę znaleźć tego człeka, co tyle ludzi potracił! I wpadł pomiędzy gmachy pałacu, wodząc pieska przy sobie. A piesek zaczął okropnie szczekać. Wychodzi baba do niego i mówi: - Weź ode mnie różdżkę i uderz tego pieska, bo mnie skaleczy. A on na to: - Tyś tutaj mego brata straciła, to i mnie chcesz stracić! Już ty ręce mojej nie ujdziesz! I szczuje pieskiem babę, a ta mówi: - Paniczu, mam ja tu wodę, którą polejesz brata i on wstanie. - Ty mnie zdradzić chcesz, jak mego brata zdradziłaś - on mówi. - Polej ty sama! - Moja ręka nic nie będzie znaczyć, jak ja poleję - baba na to. Więc się udał na dwór i przyniósł dwa kije. Kazał babie wsadzić między te kije butelkę i polał najpierw brata, który wstał i powiedział: - A tom się wyspał, wyspał. - Spałeś na wieki - brat mówi do niego. I chodzili obaj bracia, i kamienie polewali, i dużo ludzi z tych kamieni ożywiali, i całe miasto obok zamku zaklętego poczęło się ożywiać. Oni zaś powrócili do zamku i spostrzegł brat jeden, że na łóżku leży ładny kamyczek, i pokropił go wodą. Wtem wstaje królewna tego zamku i powiada: - A tom się wyspała, wyspała. - Spałaś, królewno, na wieki - mówi on. - Już ja teraz będę twoją żoną i twoje będzie to królestwo. - Powrócę do ciebie, ale pojadę pierwej do swych rodziców po błogosławieństwo - odrzekł i obaj pojechali. I mówi brat jeden do drugiego: - Pierwszej nocy, nim tu przyjechałem, spałem z twoją żoną. - Spałeś? - on odpowiada i wyrywa miecz z pochwy, i ucina głowę bratu swojemu. I udał się do żony swojej, a nie wiedział o niczym, aż się położył z nią spać, a ona mówi: - A coś ty miał za grymas, żeś wyjął miecz i między nas w środek położył? Myśli on: "To mój brat spał z moją żoną, ale sprawiedliwie". Szybko wstał i pomyślał sobie, że ma wodę, którą mu głowę poleje, to on wstanie. I przyjechał do brata, polał oną wodą. Brat powstał i przeprosili się. I tak obydwaj powrócili do żony jego. Nie chciał brat drugi bawić tam, tylko do rodziców powrócił, którzy mu dali błogosławieństwo. Udał się do zamku swojego i poślubił oną królewnę, którą ożywił, i całe miasto było mu wdzięczne. A rodziców wziął do siebie i chował ich aż do śmierci.